Można nie lubić serii Jasia Fasoli, czy uważać, że ten film jest prostym familijnym tworem i średnią komedią, ale jedno trzeba przyznać... Rola Atkinsona jest wybitną kreacją. Wystarczy zobaczyć jakiś wywiad z tym aktorem, by zdać sobie sprawę, jak niewiele wspólnego ma z Fasolą. Inaczej intonuje, porusza się, ma inny głos, gestykuluje. Przy opisie obrazu Matki Whistlera widać to dobitnie. Wiem, że tu wszyscy o filmie, ale ja lubię coś napisać dla odmiany :P.