To komedia, ale pod koniec zmienia się w prawdziwe kino akcji! Ten pościg - Co za jazda!!!
Haha, najlepsze jak Cruchot dachuje a potem wpada do motoru zakonnicy Agnes. I jak ona zasuwa i się śmieje, kiedy odpada koło.
Uwielbiam De Funesa, pościg też świetna sprawa - jednak jeden drobny detal mi popsuł trochę wrażenie całokształtu. W scenie gdy samochód Crouchota spada w dół ( w jednej z ) widać niestety, że zamiast aktora siedzi tam szara kukła ubrana w mundur. Nie powinnam była tego zobaczyć, niedociągnięcie!
Moim zdaniem najlepsza byla pierwsza część - oryginalna, zabawna - kolejne zaś byly utrzymywaniem poziomu, jednak gdyby Matka Przelozona nie pojawila sie w pierwszej części to nie bylaby juz takim 'klasykiem' (przyklad jeden z wielu). Doceńmy wiec pierwsza czesc, mój osobisty numer 1 :)
Też to zauważyłem, ale przecież to nie te lata, żeby byli dublerzy i kaskaderzy gotowi na wszystko, a już zwłaszcza żeby aktor sam grał w kaskaderskich scenach, jak dziś. Dla porównania weź poza tym znacznie późniejsze odcinki programu Benny Hilla - tam było nie tylko widać kukły, ale jeszcze żenujące i bijące tandetą cięcia pomiędzy scenami z manekinami i ludźmi.
Poza tym w kontekście tej sceny ta niedokładność i nieporadność realizatorska śmieszy dodatkowo .
W kontekście całej zabawnej sekwencji w tej scenie ta niedokładność i nieporadność realizatorska schodzi na dalszy plan, a nawet śmieszy dodatkowo.
Dokładnie, mnie np. śmieszyło że przez tą kukłę imitującą zakonnicę, wyglądała ona jak murzynka :D
Powiem tak - pościg był i tak mega realistycznie nakręcony, natomiast nie wiem czy jako producent filmu puściłabyś główną gwiazdę filmu w przepaść w chybotliwym francuskim autku z zawieszeniem miękkim jak puchowa poduszka i z zerowym poziomem bezpieczeństwa biernego... ;) Auta w tamtych czasach nie były konstruowane z uwzględnianiem współczesnych norm bezpieczeństwa, np. te francuskie miały być lekkie, miękkie i przyjemne, co się udawało ówczesnym małym Citroenom, Peugeotom i Renault. Większe auta tych marek to jest inny temat, choć nie ukrywam, że oglądając po latach "Żandarma..." doszedłem do wniosku, że francuska motoryzacja lat '60 i '70 była po prostu przyjemna dla oka! Tak jak i Francja, czego o dzisiejszej wersji już się wszędzie nie powie...
Po latach przeanalizowałem kilka faktów z tego pościgu i muszę przyznać, że kierowcy mieli wtedy jaja ze stali! Jeździć na granicy przyczepności francuskimi autkami lat '60 i '70, które zawieszenie miały miękkie jak puch i kółka niewiele szersze od tych rowerowych - to trzeba było umieć. I jak pięknie to po latach wygląda! Inna sprawa, że francuska motoryzacja tamtych lat była całkiem urocza i te autka świetnie się prezentowały na francuskim wybrzeżu, tyle kabrioletów, tyle małych zapomnianych już trochę aut... Oglądam to i aż mi się łezka w oku kręci, że taki wolniejszy świat i Francja tamtych lat już nie wróci.